niedziela, 23 lutego 2014

Ten: It's all my fault.

Cynthia's POV:

Stałam przed Justinem ze złączonymi kolanami, przetwarzając o co właśnie mnie zapytał.

Chciał ze mną porozmawiać ? Dlaczego ? O co chodziło ?

Po prostu nie rozumiem dlaczego chciałby ze mną porozmawiać.

Czy w rezultacie będziemy się kłócić-znowu-czy odejdziemy w pokoju ?

Prawdopodobnie nie to ostatnie.

Przełykając gulę w gardle, podrapałam się w palec nerwowo, podczas gdy moje oczy wędrowały wszędzie byle nie na oczy Justina, które były skierowane na mnie.

Minęło parę chwil niezręcznej ciszy gdy ja w końcu znalazłam w sobie odwagę, żeby się odezwać.

Powoli poruszając głową w górę i w dół, czekałam gdy on również pokiwał swoja głowa.

Uklęknęłam na kolanach i osunęłam się aż mój tyłek uderzył o podłogę. Siadając ze skrzyżowanymi nogami, Położyłam dłonie na swoich kolanach.

Justin wstał.

"Uh..." wymamrotałam, marszcząc brwi, gdy na niego spojrzałam. "Zazwyczaj gdy chcesz z kimś porozmawiać to nie wychodzisz..."

Śmiejąc się, Justin zacisnął usta podczas gdy ja byłam cicho, trochę zdziwiona jego nagłą zmianą nastroju, jednakże powinnam być do tego przyzwyczajona.

Po kilku krótkich chwilach, podał mi rękę, delikatnie się pochylając. Spojrzałam z jego oczu na jego rękę i z powrotem na jego twarz, niepewna co powinnam zrobić.

Unosząc brew, zacisnął usta w cienką linię. "Zazwyczaj gdy ludzie podają ci swoją dłoń to ją bierzesz." Uśmiechnął się przedrzeźniając mnie, naśladując mój głos i używając go w tym samym tonie co ja.

"Yeah, yeah." Przygryzając wargę, wystawiłam język, podczas gdy on się zaśmiał, wywołując motyle w moim brzuchu.

Biorąc jego dłoń w moją, podniósł mnie z podłogi przed odwróceniem się i otworzeniem drzwi.

Zakładając, że chciał żebym szła za nim, zrobiłam tak idąc korytarzem.

Zobaczyłam drzwi windy, gdy już do nich dotarliśmy automatycznie sięgnęłam do przycisku otwierającego drzwi. Czekałam aż się otworzą, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że Justina nie było przy mnie tak jak mi się wydawało.

"Justin?" wymamrotałam, bardziej do siebie niż do kogoś innego.

Jęcząc w niepokoju, odrzuciłam głowę do tyłu. Gdzie on mógł pójść ?

Kiedy miałam już iść i zacząć go szukać, moje myśli zostały przerwane gdy usłyszałam niski chichot zza mnie.

Marszcząc brwi, odwróciłam się i zobaczyłam Justina stojącego przy drzwiach prowadzących do schodów, trzymając je otwarte nogą patrzył na mnie z rozbawionymi oczami.

Unosząc brew, patrzyłam na niego.

"Idziemy schodami." Oblizał usta.

Skubiąc od środka policzek, pokiwałam głową w odpowiedzi i podeszłam do niego.

Szłam za niem pokonując niekończącą się liczbę schodów.

Biorąc ostrożnie każdy krok żebym nie upadła, zdałam sobie sprawę, że jestem coraz bardziej zmęczona starając się dotrzymać tempa Justinowi.

Jęknęłam, marudząc dziecinnie.

"Zwolnij." praktycznie błagałam.

Justin się zaśmiał.

"Mogliśmy pojechać windą." mruknęłam.

"Nienawidzę wind." było wszystkim co powiedział Justin, przed zwolnieniem swojego tempa sprawiając, że westchnęłam z ulgą.

Po jak się wydawało wieczności dotarliśmy do lobby przez które przeszedł Justin wychodząc całkowicie z hotelu, podczas gdy ja szłam za nim. Idąc obok niego, nerwowo skubałam wargę.

"Gdzie idziemy?" zapytałam, spoglądając na jego twarz, żeby mieć pewność, że to było w porządku o co zapytałam.

Uniknął mojego pytania. "Lubisz Starbucks'a?"

Pokiwałam głową i czekałam aż będzie kontynuował, później zdając sobie sprawę, że tego nie zrobi.

Westchnęłam aż ciężka cisza zapanowała między nami.

Po kilku minutach, szłam za Justinem, wchodząc do sklepu, który wspomniał.

Siadając na pustym miejscu, czekałam aż Justin podejdzie zamówić ktokolwiek wie co.

Nuciłam jedną z piosenek Justina w mojej głowie aż w końcu wrócił z dwoma truskawkowo-bananowymi koktajlami, stawiając jeden przede mną, podczas gdy brał łyka ze swojego.

"Dziękuję." wymamrotałam. Justin tylko pokiwał głową, pokazując, że mnie usłyszał.

Wkładając słomkę w otwór, wzięłam małego łyka, podczas gdy znowu zapadła cisza pomiędzy nami.

Patrzyłam na Justina jak postawił swój napój i patrzył przez okno. Zacznie w końcu mówić ?

Uderzając stopa niecierpliwie o podłogę, skubałam wargę nerwowo.

Nie mogłam znieść tej ciszy. Po prostu siedząc tutaj-czekając na rozmowę której początku się bałam-dobijało mnie w więcej sposobów niż jeden.

Zaczęłam liczyć w głowie każda mijającą sekundę. Docierając do stu, doszłam do wniosku, że on nie zacznie tej rozmowy wkrótce.

Westchnęłam, sprawiając, że Justin odwrócił się w moja stronę, unosząc brew w ciekawości.

Przełknęłam swoje nerwy.

"M-masz zamiar zacząć?" przygryzłam wargę, uderzając się w głowie za jąkanie.

Zmarszczył brwi.

Westchnęłam. "Chciałeś ze mną pogadać..." Przypomniałam.

Przytakując, również westchnął, spoglądając jeszcze raz przez okno przed powolnym odwróceniem wzroku w moja stronę.

"To nie jest nic złego." wymamrotał, wyczuwając moje zdenerwowanie. "Obiecuję."

Pokiwałam głowa, nie do końca przekonana. Czekałam aż westchnął wskazując, że ma zamiar mówić.

"Wcześniej, gdy Jasmine nazwała cię..."

Zamknął oczy i przełknął głośno, sprawiając, że moje oczy otworzyły się szeroko widząc jego rozpacz.

"Kontynuuj." zachęciłam

Wzdychając niepewnie, jego oczy wciąż były zamknięte podczas gdy znowu zaczął mówić.

"Pamiętasz jak nazwała cię C-cynth?"

Zastygając w miejscu, wbiłam zęby w dolną wargę.

Przytaknęłam tępo.

"C-czy wiesz kim jest Cynth-thia?"

Przełknęłam ślinę. Myśląc o swojej odpowiedzi przez parę chwil, zdecydowałam, że będę grać głupią.

"Nie." wyszeptałam.

Kiwając głową, wziął gwałtowny wdech, jego oczy były wciąż zamknięte.

"powiedz mi." Nalegałam. Nienawidziłam tego tematu i chciałam żeby się już skończył. Nie mogłam nic zrobić z tym, tylko dałam mojej ciekawości wziąć nade mną górę, zastanawiając się co chciał powiedzieć. "Kim ona jest?"

Justin spojrzał na mnie, układając myśli w odpowiedź aż wreszcie odpowiedział.

"Była moją dziewczyną parę lat temu." Przełknął ślinę.

"Była."

Przytaknął. "Ona uh..." Zacisnął szczękę. "Ona umarła."

Przełknęłam gulę formująca się w moim gardle i czekałam aż będzie kontynuował.

"Poszliśmy do sklepu pewnego dnia i ona weszła do środka, żeby kupić parę rzeczy. Weszła do środka sama."

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się gdzie zmierzał.

Przejeżdżając dłonią przez włosy, pociągnął mocno za końce.

"Spłonął gdy ona była w śro-odku." Jego głos się załamał na końcu.

Nagle poczułam silną chęć żeby wziąć go w ramiona i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku. Zwalczyłam ta chęć.

Nagle wszystkie wspomnienia z tego dnia wróciły do mnie, dzień w którym całe moje życie się praktycznie skończyło, zaczynając ze sklepem.

"Scooter, musisz mi pomóc." wymamrotałam drżącym głosem do telefonu, łzy zaczęły zbierać się w moich oczach.

"Co?" Scooter zapytał, zatroskanie słyszalne w jego glosie. "Co się stało?"

Wyjaśniłam wszystko, zaczynając od czasu jak Jasmine podeszła do mnie do momentu gdy odeszła.

"Oh mój Boże." Scooter wymamrotał, zaskoczony czym zagroziła, tak samo jak ja.

"Nie mogę zostać Scooter, nie mogę zostać..."

Poczułam łzy wzbierające w tyle mojego gardła. Przełykając je, słuchałam jak próbował nieskończoną ilość razy namówić mnie żebym tego nie robiła.

Ale ja i on wiedzieliśmy, że musiała.

"Jesteś pewna, że możesz to zrobić?"

Przełykając ślinę po jego pytaniu, myślałam nad swoja odpowiedzią.

Czy chciałam ? Do diabła nie.

Czy to będzie łatwe ? Na pewno nie.

Ale czy musiałam ?

Zaciskając oczy, wzięłam drżący oddech.

To było to: to był koniec. Oficjalnie nigdy więcej nie zobaczę znowu Justina.

"Tak jestem pewna."

I wtedy spaliłam sklep. Tak sfałszowałam własną śmierć.

Nikt nie został ranny-oprócz "mnie" oczywiście-dzięki Bogu.

Moje myśli nagle zostały przerwane przez Justina który odchrząknął. Odwracając głowę w jego stronę i napotykając jego oczy, czekałam aż znowu zacznie mówić.

"Jeśli wszedłbym z nią..." Przełknął ślinę. "Nie umarłaby,"

Marszcząc brwi w jedną, mój obraz przez chwilę stracił ostrość, podczas gdy myślałam co miał na myśli.

Schował twarz w dłonie. "To wszystko moja wina."

Moje usta otworzyły się szeroko w szoku, gdy ja przetwarzałam co właśnie powiedział.

Myśli, że to jego wina, że ja "umarłam" ?

Obwiniał się za to przez te całe trzy lata ?

Dlaczego myśli, że to jego wina ? Przecież to nie było tak, że miał kontrolę nad miejscem, które się spaliło !

Nie mogę uwierzyć, że właśnie tak myślał i ta myśl złamała mnie w więcej niż jeden sposób.

Skupiając mój wzrok, spojrzałam na Justina, który miał swoja twarz schowana w dłoniach, bolało mnie jeszcze bardziej.

"Justin." przełknęłam, niepewnie kładąc swoją dłoń na jego. "To nie twoja wina."

Unosząc głowę, spojrzał na moją dłoń, która była na jego, później spoglądając na mnie spod rzęs.

"Mogłem z niż tam wejść. Mogłem ja ocalić." pokręcił głową. "Nawet zapytała czy chcę z nią iść. Zapytała mnie i co ja jej powiedziałem?" zadrwił z czystym obrzydzeniem wobec siebie. "Powiedziałem, że nie chce zostać zaatakowanym przez fanów."

Przygryzłam wargę, pamiętając dokładnie jego słowa z tamtego dnia.

"Raczej nie chciałbym być zaatakowany przez fanów, kochanie."

Zamknęłam oczy i potrząsnęłam głową, odmawiając tego żeby wierzył, że to była jego wina.

"To nie była twoja wina." powiedziałam z zaciśniętymi zębami, będąc bardzo ostrożną mając pewność, że nie powiem nic złego.

Justin pokręcił głową, zabierając jego dłoń spod mojej.

"Była." Potarł mocno twarz dłońmi w dół i w górę. "Jestem samolubnym chujem, który wolał pozwolić swojej dziewczynie zginąć w pożarze niż mieć fanów biegnących do mnie."

"Nie wiedziałeś, że coś takiego może się zdarzyć!" splunęłam w niedowierzaniu wpatrując się w niego jakby kompletnie oszalał.

"Ale-"

"Nie." Uniosłam palec zatrzymując go. "Przed tym jak zaczniesz i powiesz znowu, że to twoja wina, bo nie wszedłeś tam ze m-ugh nią..." Urwałam zbierając swoje myśli.

Właśnie dlatego muszę mówić ostrożnie.


Wzięłam głęboki oddech przed kontynuowaniem.

"Przed tym jak pójdziesz i powiesz cokolwiek z tego, odpowiedz na to: wiedziałeś, że będzie się paliło?"

Justin był cicho, ściskając usta w cienką linię trzymając swój wzrok na mojej twarzy.

Zignorowałam jego silne spojrzenie. "Więc?"

Kilka chwil później westchnął, opuszczając ramiona i kręcąc głową.

"Ok," oblizałam usta "I jeśli byś wiedział, zrobiłbyś wszystko co możesz żeby ją uratować, prawda?"

Oparł się o krzesło i pokiwał głową.

"Dokładnie." Pokiwałam głową w pochwale. "Więc jeszcze raz, to nie była twoja wina. Prawda?"

Przygryzając wargę, zajęło to Justinowi kilka minut  żeby się zastanowić, gdy w końcu westchnął.

"Prawda."

Pozwalając małemu uśmiechowi zagościć na mojej twarzy, zacisnęłam usta razem.

Podniosłam swój koktajl i wzięłam łyka, usatysfakcjonowana.

"Ja po prostu..." Odwrócił wzrok, zaciskając znowu oczy. "Tęsknię za nią cholernie mocno."

Spojrzałam w jego oczy i mój brzuch od razu opadł do ziemi widząc jego wilgotne oczy.

Odwróciłam wzrok, bojąc się, że jeśli wciąż będę na niego patrzeć sama zacznę płakać.

I pomyśleć, że niby już mu ze mną przeszło...

"Dziękuję." Spoglądając z powrotem zobaczyłam Justina, który się we mnie wpatrywał. Zaczęłam się również w niego wpatrywać i oglądałam jak oblizuje usta.

"Za?" Mrugnęłam oczami, w połowie oszołomiona, gdy patrzył wprost na mnie.

"Za rozmowę ze mną." Wymusił mały uśmiech na twarzy ale ja i tak widziałam ból, który wciąż tam był.

Machając dłonią, oparłam się o krzesło. "Nie wspominaj tego. Jestem tu dla ciebie, ok?"

Przytaknął, również opierając się o krzesło.

"Oh i jeszcze jedna rzecz..." urwał

"Yeah?"

"Przepraszam."

Zmarszczyłam twarz w zmieszaniu. "Za co?"

"Za to jaka Jasmine była w stosunku do ciebie... Ja po prostu," wzruszył ramionami "Przepraszam."

Moje oczy rozszerzyły się na jego słowa i prawie od razu poczułam buzującą we mnie złość.

Nie powinien nawet czuć potrzeby przepraszania za to gówno ta suka ciągnęła.

Potrząsnęłam głową.

"Nie przepraszaj." westchnęłam. "Jeśli ktokolwiek powinien przepraszać, to ona." zacisnęłam szczękę. "Nie ty."

Justin zacisnął razem usta, kiwając głową.

"Ty po prostu..." Przerwał, biorąc chwilę żeby wypalić dziury w mojej twarzy swoim spojrzeniem.

Nie dosłownie, ale wiesz o co mi chodzi.

Czekałam aż będzie kontynuować.

"Bardzo mi ją przypominasz." jęknął. "To jest irytujące czasami."

Przygryzając wargę, walczyłam ze sobą żeby ukryć jak bardzo zdenerwowana byłam po tym co powiedział.

Kontynuowałam granie głupiej.

"Kogo?"

"Cynthie." westchnął. "Przysięgam, wyglądasz dokładnie jak ona."

Mój oddech zaczął przyspieszać a moje palce zaczęły się pocić. "Yeah?" Przygryzając swój język, modliłam się do Boga, żeby ta rozmowa się wkrótce skończyła.

"Yeah." Mruknął ochryple.

Pokiwałam niezręcznie głową i odwróciłam wzrok, skupiając wzrok na samochodach za oknem, podczas gdy czułam oczy Justina wpatrujące się w moją twarz.

Po kilku minutach, w końcu usłyszałam długie westchnienie dochodzące z jego pulchnych ust w kształcie serca.

"Po prostu tego nie rozumiem."

Pozwalając mojemu wzrokowi spotkać się z jego, ściągnęłam razem brwi w dezorientacji. "Huh?"

Przygryzł wargę.

"Jestem tutaj, siedzę z dziewczyną, którą ledwo znam." wskazał na mnie. Zignorowałam ból, który spowodowały jego słowa i słuchałam jak kontynuował.

"I otwieram się do niej o całym gównie o którym z nikim nie mogę porozmawiać."

Potrząsnął głową, gdy ja delikatnie się zarumieniłam.

"Nie rozumiem tego."

Wzruszyłam ramionami. Nie wiedząc co powiedzieć, przygryzłam wnętrze policzka.

Spokojna cisza zapanowała pomiędzy nami, uspokajając moje nerwy.

Po jakiś 15 minutach, moja głowa się uniosła widząc Justina, który wstawał ze swojego miejsca.

"Lepiej żebyśmy już wracali zanim zaczną się zastanawiać gdzie jesteśmy." Wziął nasze puste kubki i wyrzucił je do śmieci.

Wzdychając, wstałam i poszłam za Justinem przez drzwi, gdzie zaczęliśmy iść z powrotem do hotelu, do ekipy...

Do Jasmine.



Heeeej :) Przepraszam, że tyle zajęło mi dodanie rozdziału, ale przez cały tydzień chorowałam i nie miałam za bardzo jak :( Mam nadzieję, że mi wybaczycie haha. Dziękuję wam, że zaczynacie się stosować do mojej małej prośby o komentowaniu-no przynajmniej niektórzy :) I tym osobom co skomentowały poprzedni rozdział BARDZO BARDZO DZIĘKUJĘ ♥ Myślę, że coraz więcej będzie takich osób :) Dajcie znać co myślicie o rozdziale lub o tym co według was może się dalej wydarzyć.

Papa ♥

PS. Zapraszam na mojego tumblra-http://itskatyherexo.tumblr.com/  :) Follow me, I follow back :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

wtorek, 11 lutego 2014

Ogłoszenie parafialne :)

Hej wszystkim :) Na wstępie chcę was przeprosić, że dość długo nie dodaję rozdziału, ale po prostu nie mam czasu żeby coś przetłumaczyć. Mam ostatnio bardzo dużo sprawdzianów, kartkówek itp w szkole.. Niestety, ale nauka jest ważniejsza w tym wypadku zwłaszcza, że zaczęłam już liceum i teraz jest tylko coraz bliżej matury i trzeba się spiąć, żeby dobre oceny były itp :) Jako że ferie mi się zaczynają w następnym tygodniu dopiero to raczej się nie spodziewajcie rozdziału do tej pory, bo mam dość dużo nauki teraz :( Ale mogę wam obiecać, że postaram się przetłumaczyć i dodać jak najwięcej rozdziałów przez ferie :) Dziękuję za te 3 komentarze do ostatniego rozdziału. Nawet nie wiecie jak miło jest zobaczyć, że komuś się podoba to jak tłumaczysz i że czeka na kolejny rozdział :) To naprawdę motywuje, nawet te "głupie" 3 komentarze. Także proszę was o komentowanie, może to być cokolwiek tak naprawdę nawet zwykła kropka czy coś. Chcę po prostu widzieć ile tak właściwie osób to czyta, bo wyświetlenia to w sumie nie musi oznaczać tego, że ktoś coś czytał na blogu. Mam nadzieję, że zrozumiecie moją obecną sytuację i poczekacie cierpliwie jeszcze te kilka dni na kolejny rozdział :) I proszę was - komentujcie ♥

To na tyle :)
Papa ♥

PS. Jeśli ktoś by miał jakieś pytania czy coś to zapraszam na mojego aska i twittera :)